-
Początki misji
- S. Salwatoris
- S. Zyta
- S. Dominika
- S. Beyzyma
- S. Dobrosława
- S. Doris
- S. Ilona
- S. Karola
- S. Agnieszka
- S. Seweryna
- S. Arkadia
- S. Inviolata
-
Nasza codzienność
Kto przyjmuje jedno z tych moich najmniejszych Mnie przyjmuje
Minął czas próby, czas przyglądania się i intensywniejszej nauki języka. Miesiąc, który przeżyłam mieszkając z trzema siostrami na faveli był dla mnie bardzo ubogacający. Favela, na której byłam jest jedną największych w Curitiba. Rzeczywiście nędza moralna i materialna jest tu wielka. W ciągu tego miesiąca sześć osób zmarło, w tym tylko jedna śmiercią naturalną. Tak ciężko zrozumieć te dziwne prawa brazylijskie. Na ulicach całe gromady dzieci, które ?uczą? się tutaj przeróżnych rzeczy, a także znarkotyzowana młodzież i dorośli...

Ja mam pod opieką jedną favelę. Zamieszkuje w niej około 160 rodzin. Favela posiada też kościółek.
Ustalone jest z księdzem, że będzie raz w miesiącu Msza św., a w pozostałe niedziele chcę organizować Nabożeństwa Paraliturgiczne. Muszę odszukać, poznać i zachęcić ludzi świeckich do pomocy. Myślę też zorganizować grupę dzieci i młodzieży. Cieszę się i uważam to za znak Pana Boga, bo prawie równocześnie z moim wejściem na favelę był wybór prezydenta tej faveli i została nim kobieta, dobra katoliczka i doświadczona w pracy z dziećmi i młodzieżą. Postanowiłyśmy spotykać się raz w tygodniu i poszukiwać dróg dotarcia do ludzi...
Obecnie mamy 26 grup katechetycznych. W miesiącu maju robimy konkurs maryjny. Dzieci robią różne rzeczy: różańce z ziarenek czy makaronu, malują Matkę Bożą i obklejają (to ma być symbol dobrych uczynków), starsze piszą historię objawień, zbierają ubrania, zabawki, słodycze dla biednych. Ufam, że Matka Boża się ?raduje?, a każde ich zainteresowanie sprawą Bożą nas też bardzo cieszy. Kiedyś grupa przygotowująca się do bierzmowania godzinę się modliła w kościele, a drugą godzinę chciała rozmawiać o Matce Bożej.
Ale nie wszystkie dzieci są takie. Mam ciągle w pamięci obraz, gdy wracając do domu koło godz. 21.30 zauważyliśmy mniej więcej 10-sosbową grupkę dzieci w wieku 7-10 lat. Leżeli na chodniku przykryci tekturą, a w rączkach trzymali plastikowe woreczki z klejem czy makonią - tacy mali narkomanii.
Wczoraj spotkał mnie biedny człowiek na drodze do kościoła. Prosił o pieniądze na bilet. Mówił, że nikt mu nie wierzy, odsyłają go z niczym. Dostał od kogoś kawałek chleba. Rozpłakał się. Mówił, że jego życie jest gorsze od losu psa. Pytam się gdzie on teraz pójdzie. Odpowiedział, że przed siebie, ale się nie martwi, bo Pan Bóg jest zawsze przed nim. Nic mu nie dałam, ale odszedł uśmiechnięty, a jego ufność w Opatrzność Bożą zastanawia. Od tych prostych, biednych ludzi nauczyć się można wiele.
Czas leci nam bardzo szybko, sporo pracy. Ja czuję się w swoim żywiole. Odwiedziny ubogich rodzin, ważenie dzieci, których coraz więcej odnajduję niedożywionych i na razie nie wiem, co robić. Bardzo mało jest tu liderek, a te, co są - fachowo bardzo słabiutkie w pracy. Och gdyby była przynajmniej jedna taka, jakie miałam w Curitiba, byłoby cudownie! W poniedziałek jadę z grupą nastolatków do jednej z wiosek, gdzie jest najwięcej ludzi, potomków afrykańskich niewolników - sami czarni. Jedziemy na rowerach, bo to szybciej. Druga możliwość, to jechać wozem zaprzęgniętym w woła. Okolice są piękne, ale bardzo duża bieda. Ludzie są chyba przyzwyczajeni do takich warunków życia. W naszym domu już prawie miesiąc nie ma bieżącej wody i też się przyzwyczaiłyśmy.
Jestem bardzo wdzięczna Panu Bogu za tę nowa placówkę. Czasem wrócę myślą do mojej pracy w Curitiba - też się cieszę, że mogłam tam pracować. Wiele się nauczyłam, miałam możliwość pomóc wielu ludziom - jestem tego świadoma i bardzo wdzięczna Panu Bogu za dary, którymi mnie obdarzył.
S. Karola
 
 
Strona glówna | Historia | Curitiba | Rio de Janerio | Monçao | Wydarzenia | Świadectwa | Galeria zdjęć | Zgromadzenie
© Zgromadzenie Sióstr Św. Józefa - DELEGATURA BRAZYLIJSKA