Zobaczyłam osiedle ludzi najbiedniejszych,
mieszkających w barakach z plastiku (folii plastikowej). Jeszcze nędzniejszy
obraz niż favele...Długie kolejki obdartych, półnagich dzieci stało
z czerpakiem po odrobinę ryżu i fasoli. Taką sytuację można spotkać
bardzo często...Rzeczywiście dzieci umierają z głodu, ale jeżeli ktoś
nie chce tego widzieć, to i nie widzi, bo można też zobaczyć jedynie
to co piękne, co zrywa oczy - bo tych wspaniałości również jest tu
wystarczająco....
Wracając do domu z zajęć w upalne popołudnie, modliłam się w drodze,
odmawiając różaniec, za ludzi spotykanych na ulicy, zatroskanych,
zabieganych i umęczonych pracą i upałem. |
|
Nagle
dobiegła do mnie dziewczyna, która miała 14 lat. Idąc tak
?przed siebie?, przyszła tu pieszo z odległej dzielnicy, nie wiedząc
gdzie jest i
nie znając tu nikogo. Płakała. Nie wiedząc jak w tej chwili
jej pomóc zaproponowałam jej, by odpoczęła u nas w domu. Po drodze
zaczęła wyznawać,
że uciekła z domu i nie ma zamiaru wracać, bo tato ją zabije.
Zabrzmiało to mocno, ale cóż, przypadki takie się zdarzają. W wielu
wypadkach
ojcowie traktują dzieci okrutnie. Jako nastolatka nie bardzo
dogaduje się z rodzicami, bo nie pozwalają jej na wiele rzeczy,
które ona chciałaby
robić. Jest też świadkiem częstych awantur i nieporozumień.
Próbowałam wytłumaczyć postawę rodziców wobec niej i w tym wszystkim
ich troskę
o dobro swojego dziecka. Usiłowałam również jej uświadomić,
że wiele dobra może zrobić w rodzinie modlitwą, drobnymi gestami
dobroci, wyrozumiałości
i przebaczenia. Dziewczyna jak na swój wiek rozmawiała dojrzale
i umiała przyznać się do swoich błędów i uznać swoją winę. Próbowałam
nakłonić ją, by zadzwoniła do domu i powiadomiła rodziców
gdzie jest,
bo na pewno się niepokoją. Długo się opierała przedstawiając
swoje racje i obawę przed reakcją ojca. Zaproponowałam byśmy pomodliły
się
w kaplicy i zachęciła ją, by patrząc na obraz Miłosiernego
Jezusa powtarzała ?Jezu ufam Tobie?. Gdy zdecydowała się zadzwonić,
nie zastała
w domu rodziców, poszli ją szukać. Później zadzwoniłyśmy drugi
raz - odebrała mama. Po jakimś czasie przyjechali rodzice, ciocia
i jej
9-letnia siostrzyczka. Przywitałam ich w bramie, zachęcając
do radosnego
spotkania i dziękowania Bogu za to, że im córkę ocalił, bo przecież
w tej sytuacji różnie mogło się skończyć. Przywitanie było rozrzewniające,
matka i córka rzuciły się w objęcia płacząc i przepraszając się wzajemnie.
Ojciec stał z boku wzruszony ze łzami w oczach. Radość była wielka,
a okrutność ojca, jakiej dziewczyna się obawiała, rozpłynęła się w
Bożym miłosierdziu. Po przywitaniu zaprosiłam ich do kaplicy, by wspólnie
podziękować Bogu za takie rozwiązanie problemu i prosić o błogosławieństwo
Boże dla te |