-
Początki misji
- S. Salwatoris
- S. Zyta
- S. Dominika
- S. Beyzyma
- S. Dobrosława
- S. Doris
- S. Ilona
- S. Karola
- S. Agnieszka
- S. Seweryna
- S. Arkadia
- S. Inviolata
-
Nasza codzienność
Chcę być misjonarką mocą miłości i pokuty
Dziewczęta, które systematycznie chodziły na kurs już potrafią dobrze szyć.... Zaproponowałam, że ja przejdę po biednych chałupkach i poproszę kobiety, żeby przyszły i przyniosły rzeczy do naprawy... Dziewczęta nabrały takiej ochoty, że prują swoje sukienki i przeszywają na kursie, by dać biednym. Ostatnio szyjemy buciki dla dzieci, bo jest okres zimny, a jak się patrzy na te dziecięta z fioletowymi nóżkami, to się robi człowiekowi zimno. Materiału dostarczyła nam na te rzeczy pani, która robi kanapy. Dała skrawki ceratki, gąbki i grubszego materiału na podeszwy. Poznałyśmy już trochę ludzi, odnalazłyśmy chorych po domach, pozbawionych opieki duchowej, całkowicie zaniedbanych religijnie...W dzień Bożego Narodzenia pomagałam przy wydawaniu obiadu dla 200 dzieci biednych....
Niektóre z nich po raz pierwszy siedziały przy stole, inne walczyły, by usiąść tylko na ziemi i zjeść może po raz pierwszy tak przygotowany posiłek....
Pewnego razu poszłam do jednej biednej rodziny zanieść trochę jedzenia. Urwał mi się w drodze pasek od Japonki, więc niosłam go w ręku... Zobaczyła to 8-letnia, biedna dziewczynka, której dwa dni temu matka kupiła takie same japonki. Spontanicznie zdjęła i dała je mnie, mówiąc: proszę wziąć bo są nowe, a ja jestem przyzwyczajona chodzić po gorącej ziemi, a siostra sobie porani nogi o kamienie... Podziękowałam za dar, nie przyjęłam jednak. W czarnych jej oczach ukazały się łzy - są nowe i czyste - mówi dziewczynka - ja wiem, co to znaczy potrzebować. Siostra ma tylko jednego buta i potrzebuje drugiego. Mnie się chce jeść, jak siostra przyniesie, to się najem i jest mi dobrze, chciałabym, aby i tobie zrobiło się dobrze, jak będziesz miała dobre buty ...
W dalszym ciągu odwiedzam także moich biednych ... Trochę ubranek uszyłam z różnych kawałków materiału i ruszyłam z workiem na plecach. Często jestem oczekiwana przez gromadę dzieci na drodze... trzeba widzieć radość w oczach dzieci z otrzymanych darów. Rozmawiając z ludźmi odkryłam wiele małżeństw bez ślubu i tuziny dzieci bez chrztu. Trzeba się modlić, aby Pan wszystko rozwiązał pomyślnie..
Moje wyprawy do kaplic kontynuuję. Ostatnio jechałam 10 km autobusem, a 10 km szłam pieszo, ponieważ koń, który miał mnie przywieźć zdechł z gorąca... Drogę przebyłam z jedną panią i dwoma dziewczynkami... Podczas naszej podróży rozważałyśmy różaniec, a długa droga sprzyjała temu, aby tłumaczyć każdą tajemnicę... współtowarzyszkom się to spodobało..
S. Arkadia
 
 
Strona glówna | Historia | Curitiba | Rio de Janerio | Monçao | Wydarzenia | Świadectwa | Galeria zdjęć | Zgromadzenie
© Zgromadzenie Sióstr Św. Józefa - DELEGATURA BRAZYLIJSKA